24.11.07

Szacunek dla kobiet

Kobiety dużo mówią. Niektóre paplają, jak najęte. To dla tego, że dzieci uczą się mówić właśnie od matek. Jak matka mało mówi, to potem dziecko może być lekko niedorozwinięte, więc nie znajduje partnerki - linia wygasa. Parę dni temu siedziałem na spotkaniu z klientką. Byłem lekko osowiały, bo spałem wszystkiego może 2 godzinki przez poprzedzającą dobę. Kobitka interesu (businesswoman) dawaj nadawać. Informacji istotnej w tym było tyle, że ja bym to wyłuszczył w 2 minuty, a na herbatce spędziliśmy całe 20. Na ile różnych sposobów można powiedzieć tę samą kwestię, kurcze? W ilu różnych zdaniach można zawrzeć tę samą informację? Kto by zliczył miriady takich znaczeniowo zbliżonych sentecji, kurcze?
Mówię składnie (albo nie), dzięki kobiecie. I za to należy się jej szacunek (albo nie tylko jej - w sumie paplała jeszcze babcia i prababcia). Tym, co nie mają dzieci, należy się szacunek też, na zasadzie, że sir to tytuł szlachecki, ale mówi się sir także do innych ludzi. Więc jak siedzisz z koleżanką z pracy, czy inną kobietą "wyzwoloną" i ona niemiłosiernie pi*rdzi*li, wybacz jej ten nadmiar słów. Ona już taka jest, choć w zunifomizowanym świecie, krzesła są takie same dla wszystkich.

23.11.07

Cena lubienia

Poza Japs nie lubę też Sapkowskiego. Cenię, lubię czytać, ale obraz jaki się z tego pracołowicie wyłania, jest mierny. Zniewieściały, zszarzały, a przede wszystkim zrezygnowany. Wystarczy poczytać błyskotliwe cytaty z wiki, jak się nie piłowało cyklu o wiedzminie. No, ale czego można się spodziewać po handlarzu dywanami eeee... znaczy po mieczu przeznaczenia.

Co jeszcze możemy zrobić?

Korwin znowu kwęka, że nikt go nie słucha. Pal sześć moją urażoną dumę, ale jak ktoś tak w koło Macieju powtarza, to z czasem to się może stać faktem. Może zatem warto czasem powiedzieć tu prawdę.

SONY

Za wyjątkiem nori, nie lubię kultury japońskiej. Manga i anime to gnioty, humor japoński to nieporozumienie, kabuki to rzężenie owadów, filmy są niedorobione, muzyka to pianino z powyłamywanymi klawiszami. I to wszystko jeszcze totalnie nadęte. Do tego Japs to gnidy (o ile można ocienić całą nację po jednym osobniku).

22.11.07

Danh từ

Siedzę sobie spokojnie w knajpce internetowej, a tu obok dwoje nastolatków nadaje. Omawiają widocznie jakąś grę komputerową, którą to widze na ich ekranie. Strategia czasu rzeczywistego. Niestety nie skumałem do końca o co im chodziło, bo połowa słów była po wietnamsku, a połowa po polsku (nazwy jednostek, itp.). Język warszawskiej ulicy się wzbogacił. Co innego elita. Podwarszawski Maksimus, już prawie zamykają, grupka skośnookich dzieci bawi się na parkingu. Kurcze - ja taką polszczyzną w ich wieku nie władałem.

21.11.07

Który Polak potrafi?

Czytając komentarze na blogu JKM'i dotyczące stwierdzenia, że można odróżnić dostarczany do domu prąd, w zależności z której elektrowni pochodzi, natrafiłem na wypociny jakiegoś inżyniera-elektryka. Stwierdził mianowicie, że jest to awykonalne, niemożliwe i wogóle s-f. Zaraz jakiś baran mu niby-dowcipnie zawtórował, żeby doczepiać dobiorniki GPS do elektronów. Dno. Trzeba sprawiedliwie jednak dodać, że ten inż-el, wspiąwszy się najpewniej na wyżyny swoich zdolności intelektualnych, stwierdził, że w najlepszym przypadku należałoby do każdej pary przewodów doczepiać około 30 kabelków. Szkoda gadać.

Moje rozwiązania (laika):

1. Wystarczy jeden kabelek (koszt 5% całego okablowania).
2. Można dodawać informacyjne impulsy w samym napięciu. Potem takie piki odfiltrowywać za licznikiem.
3. Operować częstotliwością (FM), ale to już narusza normę napięcia, choć mikroskopijnie.
4. Różnicować odrobinę napięcie (mV), ale to jest podatne na zakłócenia.

Oczywiście taki system nie jest odporny na wszelkie nadużycia, ale system monopolistyczno-scentralizowany jest jednym wielkim nadużyciem.

20.11.07

Opłaty za drogie za drogi

Na blogu JKM'i, pojawił się wpis roztrząsający nieco sprawę dróg i opłat za nie. Sprawa ważna, bo ogromna większość ludzi lubi się przemieszczać szybciej, niż wolniej. Moje spostrzeżenia i postulaty:

1. Pomysł mikropłatności za drogi wydaje mi się bardzo słuszny. Jeździsz - płacisz, nie jeździsz - nie płać. Jestem zatem stanowczo za skasowaniem wszelkich innych opłat za drogi, łącznie z opłatą w benzynie - przecież ta substancja służy także do innych rzeczy, na przykład do napędzania generatorów mocy, czy podczas spalania w silniku spalinowym podczas testów na hamownii.
2. Mikropłatności przez GPS - dobry pomysł.
3. Jeśli się boisz o prywatność, istnieje opcja płatności ryczałtowej, bez montażu licznika GPS. Cena powina być średnią opłat GPS'owych, choć może tu coś innego warto zaproponować.
4. Jeśłi chodzi o demontarz tego GPS'a, zakłócanie, czy coś takiego, no to jakoś mnie to nie przekonuje - licznki energii elektrycznej, gazu, wody, też daje jakoś obejść, zatrzymać spowolnić, a nie jest to argument za wspólnym ryczałtem za te media.
5. Jeśli chodzi o delikwentów, którzy wykupowaliby wszystkie drogi wogół znienawidzonego sąsiada to, po pierwsze, istnieje prawo rzymskie, a po drugie, jak już gdzieś napisałem w komentarzu do bloga JKM'i, wchodzą w rachubę także tunele podziemne (proszę sobie to wyobrazić!)

Prosiłbym o komentarze, nawet krytyczne (nawet lepiej, nie lubię lizusostwa :) )

W Suwałkach niedobrze?

Niejaka Anna Pchełka, lat 18, walczy z nietolerancją wobec homoseksualistów tym, że chce, aby jej nieistniejące dziecko po jej nieodbytej jeszcze śmierci, zostało zaadoptowane przez parę wesołych facetów. Nie mam 18 lat, żeby wierzyć w jej brednie, ale parę rzeczy mnie zaciekawiło:

1. Pośrednio przyznała, że dzieci wychowywane przez pary homoseksualne, będą w szkole wyśmiewane. W komentarzach do swojego wpisu, ktoś rzucił słusznym, ale dość bagatelizującym problem tekstem, że z takich szczęściarzy rówieśnicy będą sobie robić podśmiechujki. A Pchełka na to, że dzieci już takie są i że się smieją z rówieśników. No tak, ale ja jakoś nigdy i nigdzie nie zauważyłem, żeby dzieci się śmiały z tego, że ma się normalnych rodziców. Rozumiem, że uniwersalistyczna na maksa Pchełka mogłaby mi tu zarzucić, że to dlatego, że nie ma dzieci pochodzących z homomałżeństw. I słusznie by zrobiła, bo nie ma. Co innego, że pisze gdzie indziej, z całą jej 18-letnią powagą i autorytetem, że takie dzieci są jak najbardziej normalne. I weź tu złap taką Pchełkę.
2. Pchełka generalnie stosuje obłędną zasadę zarzucania interlokutorowi swoich własnych niedociągnięć i natręctw. Tak przynajmniej wydaje się to u Pchełki funkcjonować. Zdolności interpolacji to jedynie taki drągal, którym niewyrośnięta pchełka stara się dźgnąć przciwnika, a drągal ten Pchełka znajduje na własnym podwórku. Otóż, ni mniej, ni więcej Panna Anna, zarzuca mi, że komentuję i krytykuję jej kochanego blogaska-balaska, bo jestem: i) sfrustrowany i odreagowuję swoje życiowe niepowodzenia na przypadkowych ludziach w internecie napotkanych ii) jestem neo-człowieczkiem iii) jestem zdominowany przez szefa albo partnerkę (zapomniała Pchełka mała jeszcze o partnerce szefa wreszcie) i daję upust swojej frustracji na jej balasku iv) na nią to nie działa i jest jej mnie szkoda (to jak to jest, działa, czy nie działa?).

I taka to jest ta wojująca ze światem, droga memu sercu dama, Anna Pchełka. Ale przynajmniej odpowiedziała na moje szowinistyczne zaczepki, za co jest mi jeszcze bardziej droga. Całuję rączki, rączki całuję.

18.11.07

Sensu odrobina

"Ci co nie chodzą do wyborów, nie powinni nażekać, że jest źle" - w tym zdaniu jest odrobina logiki. Ta sama odrobina, która jest w zdaniu: "Ci co poszli do wyborów nie powinni nażekać, bo sami tak wybrali".