22.3.08

Pani od polskiego?

Obejrzałem przed momentem odcinek Milionerów. Grała nauczycielka polskiego (z publicznej szkoły jak mniemam). Pierwsze pytanie: "Który krzyżyk zaczyna lecieć osobie, która ma 61 lat". Oczywiście siódmy, ale pani profesor potrzebaowała koła ratunkowego - publiczności. O dziwo, ludzie odpowiedzieli poprawnie. Pytanie drugie: "Kometka to inaczej". Odpowiedź to oczywiście badminton. Pani nie wiedziała. Śmiech na sali.

21.3.08

Już mnie to wpieniać zaczyna.

Dostałem SMS'em coś takiego:
"Niech cię dyngus zmoczy
do ostatniej nitki,
jajka wymalują kobitki,
palma nigdy nie zawodzi
a owieczka w stringach chodzi!!!"
Bardzo dowcipne. W Święta Bożego Narodzenia podobnie. O jakiś erekcjach, laskach i temu podobnych "świętościach". Dla nie obeznanych: święta Wielkiej Nocy, Niedziela Palmowa, Wielki Tydzień, to upamiętnienie zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i wydażeń poprzedzających. Jeśli jesteś niewierzący, niewierzący-praktykujący, czy innego wyznania, uszanuj święto innych, bo nie jest to season holidays i season greetings, międzynarodowy dzień lukrowanej owieczki, tydzień ludzi wysokich, czy międzynarodowy dzień lania wody, tylko ruchome święto upamiętniające wydarzenia sprzed prawie 2000 tysięcy lat: zdradę, pojmanie, osądzenie, ukrzyżowanie, śmierć i zmartwychwstanie (ponowne ożywienie) Jezusa Chrystusa.
Mam także apel: jeśli dostaniesz coś takiego, wyjaśnij osobie wysyłającej, że źle czyni, a jeśli nie chcesz sobie jej zrażać, to przynajmniej nie rozpowszechniaj takich życzeń dalej.

To mamy rządy ludu, czy nie mamy?

UPR'owcy przyczyny słabiutkich wyników wyborczych UPR'u upatrują w przemilaczanu przez media i ewentualnym, sporadycznym ośmieszaniu. Ale jakby tak nie było i demokracja polska była pozbawiona elementów manipulacji, to i tak UPR dostawałby mało głosów. Nie można oczekiwać, że po dekadach komunizmu, kiedy ludzie zostali wytresowani na homo peerelus'a, większość zacznie nagle być oświecona i zagłosuje słusznie.

20.3.08

Maybe they've seen us?

Zespół, nomen omen, Europe śpiewał: "We're going to Venus". Był to rok 1986, więc długo przed wejściem Szwecji do UE. Problem polega na tym, że obecny klimat społeczno-polityczny nie sprzyja żadnemu going to Venus, a raczej going to become extinct. Czego Szwedom nie życzę, bo dali światu to i owo.

dosadnie, acz szczerze.

Czasem, w dyskusjach z niektórymi osobami, najzwyczajniej opadają ręce. Muszę się zatem odreagować na blogu: Łopatologicznie - jeśli kał śmierdzi, a śmierdzi straszliwie, to:
  • Można wprost.
  • Można kulturalnie - fakt oczywisty i niezmienialny się pomija milczeniem - każdy wie o co chodzi.
  • Można polit-poprawnie - peroruje się o tym, jak to kał wsapniale pachnie różami i lawendą, a przeciwników tej tezy wyzywa się od szowinistów i kałofobów.
Dziecko by zrozumiało...

17.3.08

Warszawska apokalipsa

Jak donosi Gazeta Wyborcza, Warszawa zniknie w drugiej połowie XXI wieku. Założę się, że nie wiecie, Drodzy Czytelnicy, dlaczego. Otóż okazuje się, że to dlatego, iż inwestorzy mają nieskrępowane pole do popisu i budują gdzie popadnie, bez ograniczeń władz Warszawy. Żeby uchronić stolicę od niechybnej zguby, trzeba wprowadzić jeszcze mocniejszy kaganiec regulacji prawnych na inwestorów, bo sobie wszyscy z Warszawy pójdą. Przepraszam za dosadny język, ale takiego komunistycznego pierd*lenia to dawno nie czytałem. Żeby cokolwiek w Warszawie wybudować, to trzeba przejśc przez piekło biurokracji. Naczelny architekt, plan zagospodarowania, kanalizacja, biurokracja, picipicipracja. Ten Bartosiewicz to chyba na stałe jest podłączony do jakiegoś fantomatu, co to karmi jego mózg nieprzerwanym strumieniem bodźców i doznań prosto ze świata bajek i fantazji.

Wikifikimiki, ciąg dalszy.

Ja oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, że wpisy w Wiki można edytować, przynajmniej jeśli nie zablokowali tego jacyś lewicowcy praktyczni (demokracja demokracją, ale ktoś tym musi przecież sterować), ale czasem ogarnia mnie dość duża doza rozbawienia, kiedy czytam niektóre wpisy. Oto dość ciekawy przykład dotyczący psylocybiny:
"Małe dawki zwykle sprawiają, że intoksykowany może widzieć kolorowe geometryczne wzory, fraktale czy zintensyfikowanie kolorów. Nieprawdą jest, że psylocybina powoduje halucynacje." (wytłuszczenie slime-x). Oczywiście autor zapomniał dodać, że trzeba, po zażyciu psylocybiny, zacząć gapić się w kalejdoskop, albo odpalić sobie na komputerze fractint'a, ponieważ żadnych halucynacji nie będzie się miało. Pozostaje zastanowić się, czy czasem autor osobiście nie przywykł już do tych geometrycznych wzorów i zbiorów Mandelbrota, że uważa je za normalne. Cóż, ja wolę popatrzeć na obrazy Caravaggia i z substancjami psychoaktywnymi ograniczyć się do C2H5OH, bądź C8H10N4O.

Nawet nie starają się udawać...

Często przejeżdżam autobusem warszawską trasą W-Z. Dla nie znających Warszawy - jest to trasa porwadząca z centrum (pl. Bankowy), tunelem wybudowanym pod warszawską Starówką, następnie mostem Śląsko-Dąbrowskim do serca warszawskiej Pragi. Jadąc już mostem mamy wspaniały widok na Stare Miasto, które ze strony wschodniej jest ulokowane na skarpie schodzącej do Wisły. Patrząc na kamienice przytulone do stromego stoku czuje się, że współgrają one z kształtem zbocza, że są naturalne. Nie są produktem apodyktycznej działalności jakiegoś Wielkiego Planisty, co to smarując po papierze kreśli prosto, bo tak ładnie wygląda z wysokości 3 km, ale efektem wyczucia terenu, smaku architektonicznego i współgrania z naturą. Ciekawe, że wcale tego nie widać z góry - proszę sobie zainstalować Google Earth i popatrzeć na warszawską Starówkę - wyjdzie na to, że domy stoją równo... Nie - to trzeba zobaczyć stojąc na chodniku na moście Śląsko-Dąbrowskim. Śmiem twierdzić, że żadne nowo budowane osiedle nie zbliża się nawet na kilometr do tego wyczucia smaku.

16.3.08

Dwie odmiany ludzi

Obserwując zachowania, wypowiedzi i badając ludzkie opinie (a jakże, czasem się bawię w adwokata diabła, udając na przykład zagorzałego antykapitalistę sączącego colę :) ), doszedłem do wiosku, że istnieją (w Polsce przynajmniej) dwa obozy ludzi. Jedni to katolicy, drudzy - anty-katolicy. Nie jest to nic odkrywczego, oczywiście, ale pozwólcie, że sprawę opiszę w większym detalu, bo wtedy zaczyna być widać pewne ciekawe szczegóły. Pierwej, na widelec weźmy katolików. Są różnej maści, od rozmodlonych członków generacji JP2, po starsze osoby o poglądach narodowo-katolickich. Od "katolickich" lewicowców (co to uważają, że obowiązkiem dobrego chrześcijanina jest walka o prawa pracownicze i wysokie podatki dla bogatych) po osoby o dość liberalnych poglądach, jednak czerpiące system wartości z chrześcijaństwa i opierające swe zapatrywania na KKK. Znalazło by się też paru oszołomów, co to by siłą wszystkim karabiny pozabierali i wsadzili w usta kwiatek, bo לֹא תִרְצַח. Słowem, do wyboru, do koloru.
Drugi obóz jest stanowczo mniej zróżnicowany. Stanowią go ludzie mniej lub bardziej zaciekle zwalczający, bądź przynajmniej pogardzający KK. Skala (logarytmiczna?) tej niechęci jest różna i, w zależności od wychylenia suwaka, opiera się o racjonalne odrzucanie dogmatów, cudów i poglądów kościelnych, po totalne zaślepienie, każące zakazywać nauki religii wszystkim jak leci i gorące pragnienie, żeby księża polecieli na Lunę, albo przynajmniej mieli wystarczająco dużo "przyzwoitości" i nie mieszali się do życia publicznego, tylko pozamykali się w klasztorach.
A teraz kwiz - którzy są bardziej liberalni?

Globalne zwycięztwo socjalizmu? - parę myśli nieuczesanych

Jak czerwona zgraja wyobraża sobie świat pod rządami socjalitów nie jest jasne, ale wydaje mi się, że ci ludzie nie myślą w tego typu kategoriach. Oni są raczej jak komórki raka. Giną wraz z umierającym organizmem. Niestety rak nie jest zaraźliwy, a socjalizm tak - patogeny socjalizmu potrafią przechodzić z kultury do kultury, z cywilizacji do cywilizacji, z języka do języka. Zastanawiam się czasem, ilu przede mną wpadło na to samo. I ile patogenów z tego skorzystało.