27.1.08

Logika, a język polski

W szkole podstawowej, na języku polskim, tolerowane (i nawet, po części hołubione) jest lanie wody. Byle woda miło łechtała poglądy pani polonistki. Ja nie mówię, że ona nie ma racji w pewnych sprawach. Ona jest po prostu wystawiona na kopletnie beznadziejną misję. Nauczyć skomplikowanych rzeczy zróżnicowaną grupę dzieciarni. I robi to jak może. I zlewa się w jedno, mistrz (pani polonistka) i uczeń (dzieciarnia). Ja wody nie leję, choć przyanję, że czasem używam tej strony.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hola Hola niektórzy nauczyciele w podstawowej szkole się starają przeciwdziałać takim praktykom ;)

Anonimowy pisze...

Niestety czasami tak jest, że szkoła zamiast nauczyć tylko uczy.

Anonimowy pisze...

No tak podsumowując to negatywy szkoły>pozytywy szkoły według mnie przynajmniej

slime-x pisze...

No tak. Starają się i czasem nawet im wychodzi. Polskie szkoły są na dość wysokim poziomie merytorycznym. Wystarczy popytać tych, co uczyli się też w Niemczech, czy na Wyspach, nie mówiąc o prywatnych szkołach w Ameryce (o gangstas paradise'ach nie wspominając). Być może mam trochę spaczone spojrzenie, bo miałem taką, a nie inną nauczycielkę (nauczycielki) j. polskiego, a do tego za moich czasów (a było to dawno, czyli prawda), kazano duuużo pisać i nikt nie myślał o limicie słów. Nie jestem w tej sprawie wyrobiony, więc proszę o uściślenie, w miarę Waszych doświadczeń.

Anonimowy pisze...

Ja raczej mam pozytywne doświadczenia. Choć bywały i negatywne. Jednym z największych negatywów szkoły wydaje mi się niszczenie jakiejkolwiek pomysłowości u uczniów. Schematyczność straszna. Nie mówię że wszędzie tak jest ale ma to miejsce.

slime-x pisze...

Rozumiem. No cóż, na mam nadzieję, że nie jest jeszcze tak, jak u Japońców. Swoją drogą, to takiego totalnego spontana i odlotu nie da się zrobić. A raczej nie powinno (decyzja oczywiście u rodziców), ale wiadomo jak jest. Tak to bylibyśmy dzicy. Na j. Polskim najbardziej mnie drażni (z retrospekcji) brak podziału na zagadnienia. Całe te lekcje, to były jakieś tasiemcowe omawiania czegośtam. I nie dziwota. Tak jak nauczyciel w nieskończoność coś omawia, tak i robotnik w nieskończoność smołą reperuje dziurawe drogi. Podstawówkę miałem z komunizmu.

slime-x pisze...

"Za komunizmu" ma się rozumieć.