Dwoje klientów mych: Pani A. Gadamy sobie o pieniądzach. Gadu gadu, a tu nagle pani wyciąga Fijora - "Jak zostałem milionerem". Udaję totalną obojętność, patrzę na książkę z umiarkowanym zainteresowaniem, biorę do ręki, kartkuję, czytam blurb. A tu A wyraźnie się podnieciła, bo po pierwsze zaczeła szybciej mówić, a po drugie zaczerwieniła się. "Ha!", myślę sobie, zobaczymy co będzie dalej. Gada, gada i mówi że na www.merlin.pl kupiła i wogóle i papla i gada i nadaje i pytluje i mieli ozorem. I w tym słowotoku nazwisko Mikke padło dwa razy. Znaczy tak ukradkiem, jakby myśli przebijały się przez opokę wstrzemięźliwości, jakby nie chciała od razu wszystkiego mówić, żeby mnie nie przestraszyć. Miałem lekki ubaw, jako że sami wiecie...
Klient drugi, to pan J. Ten już bez ceregieli kładł NCz! na rogu stołu tak, żebym dokładnie widział. U niego w domu mówi się Jerzy Bush, Antoniusz Blair, itp.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Chyba musze poznać tych klientów
To by było proste. Chcesz nawracać ksieży? Przekonaj kogoś na prawdę! Kogoś kto się tapla w demo-soc-liberalnym bagienku. Linę najlepiej podać ręce liberalnej - najbardziej wystaje z bagienka. Chociaż gejomongerzy już też ją obsiadli i ssą krew.
Prześlij komentarz